Zgadzam się z panią Olgą. Zarzut „nudnych” lekcji będzie źle przyjęty przez
nauczyciela. Faktycznie po rozmowie z Zuzią mam informacje ze Pani mówi cos
często jakby do siebie,pod nosem.... Nasze dzieci ,to jeszcze nie studenci ,a
lekcja historii to nie wykład,wiec warto byłoby cos zmienić. Poprzedniej
nauczycielce udało się zainteresować naszą młodzież,wiec ewidentnie to kwestia
podejścia i zaangażowania nauczyciela oraz sposób przekazania treści. Nie
dziwie się,ze zeby nie zasnąć to zajmują sie tematami nie związanymi z lekcją
-tym samym przeszkadzają sobie wzajemnie. Uważam,ze lekcja powinna byc poddana
hospitacji tak na początek i to chyba pani dyrektor powinna na nauczycielu
wymusić zaangażowanie w prowadzenie jej.
Anita Zawadzinska
Wysłane z iPhone'a
Wiadomość napisana przez obitex <obitex@xxxxxxxxx> w dniu 08.10.2017, o godz.
20:25:
Wydaje mi się, że spotkanie z nauczycielem ma sens kiedy sytuację można łatwo
wyjaśnić i "odpętlić" np gdy doszło do jakiegoś nieporozumienia między klasą
a nauczycielem i wymaga to tylko (i aż) dobrej woli z obu stron. Tu problem
jest chyba znacznie trudniejszy, z tego co wiem dzieciaki się nudzą... A
powiedzenie nauczycielowi, że nudzi jest jednym z najcięższych zarzutów.
Dlatego wydaje mi się, że lepiej poprosić p. Joasię o rozmowę z panią od
historii albo z panią dyrektor, ewentualną wizytację na lekcji i sprawdzenie
czy lekcja rzeczywiście wygląda tak, że pani przez 45 minut wykłada. Jeśli
tak można zaproponować inne formy lekcji: prezentację materiału przez uczniów
i potem dyskusję, przygotowanie materiału w domu i potem dyskusję, pokazanie
filmu i może dyskusję:). Ale to musi zaproponować wychowawca albo dyrektor.
Oczywiście rozmawiałam z Maćkiem o zachowaniu w czasie lekcji, ale zgadzam
się z p. Wojtkiem, że to niewiele pomoże jeśli nakręcają się z nudów.
Pozdrawiam,
Olga Krajewska
W dniu 2017-10-06 12:58:23 użytkownik Wojciech Maziarski
<wojciech.maziarski@xxxxx> napisał:
Pani Tarczyńska pewnie ma rację w ocenie zachowania dzieciaków. Obawiam
się tylko, że samo porozmawianie z nimi w domach nie rozwiąże sprawy.
Problem ma charakter grupowy - te złe zachowania pojawiają się, gdy
dzieci są w klasie z nauczycielką historii, a więc w grupie. Pewnie
jakoś wzajemnie się do tego prowokują, nakręcają. Żeby temu zaradzić,
trzeba z nimi porozmawiać w grupie - pani Kownas próbowała to zrobić.
Jak rozumiem, bez większego skutku. Potrzebuje chyba naszej pomocy.
Ja ze swoją Anią rozmawiałem i usłyszałem, że ona nie ma nie ma żadnych
pretensji do pani od historii. Natomiast przyznaje, że część jej kolegów
mówi co innego i hałasuje na lekcjach.
Właściwie niewiele więcej już mogę zrobić. Potrzebne byłoby spotkanie w
większym gronie dzieci, żeby zdiagnozować, na czym właściwie polega
problem, i jakoś go rozwiązać.
Pozdrawiam wszystkich
Wojciech Maziarski
W dniu 05.10.2017 o 18:46, Agnieszka Tarczyńska pisze:
Myślę, że sprawa jest poważna - należy rzeczywiście porozmawiać z
dziećmi. P. Kownas nie stosuje takich apeli do rodziców codziennie.
Nasze dzieci nie chodzą pierwszy rok do szkoły i na pewno znają zasady
uczestnictwa w lekcji. Po prostu je łamią - przykłady podane są w mailu
od wychowawcy.
Pozdrawiam
Agnieszka Tarczyńska
Dnia Czwartek, 5 Października 2017 14:30 j.kownas <j.kownas@xxxxx>
napisał(a)
Szanowni Państwo!
Jestem właśnie po burzliwej lekcji wychowawczej, na której
omawialiśmy sprawę historii. Z matematyką się uspokoiło, więc mamy
inny orzech do zgryzienia. Mam o tych zajęciach zupełnie skrajne
opinie. Dziś ustaliliśmy, o co mogę poprosić panią, ale niepokojące
jest to, że dzieci nie dostrzegają niedopuszczalnych zachowań u
siebie. Twierdzą, że nic nie rozumieją, więc zwolniły się z
obowiązku przestrzegania zasad kultury na zajęciach. 1/3 swobodnie
korzysta z telefonów, połowa gada o głupotach i nie tylko nie
reaguje na uwagi nowej pani, ale nawet na prośby kolegów, którzy
chcą się czegoś nauczyć. Lekcja historii jest jak błędne koło -
niczego nie rozumiemy, bo nie słyszymy; nie słyszymy, bo się
nawzajem zagłuszamy. Rozumiem, że dzieci tęsknią za panią Zielińską,
rozumiem, że ją lubiły, ale to ta nauczycielka będzie do końca roku,
i to ona odpowiada za wyniki egzaminu. Można się z nią dogadać, albo
walczyć z nią do czerwca. Nie wierzę, że historia może być równie
niezrozumiała jak matematyka! Zobowiązałam się, ze poproszę panią o
zmiany w sposobie prowadzenia zajęć, ale bez pomocy ze strony
rodziców się nie obejdzie. Bardzo proszę, o konstruktywną rozmowę z
dziećmi. Wyszło na to, że dziewczynki maja równy udział w rozbijaniu
lekcji historii, co chłopcy i dotyczy to dobrych uczennic!
A myślałam sobie, że w trzeciej klasie to już będę spijać śmietankę...
Przy okazji, dałam dzieciakom informacje o różnych konkursach -
recytatorskim, fotograficznym, literackim i plastycznym. Można ugrać
jakieś punkty. Polecam uwadze i pozdrawiam, j.k. (z bólem głowy po
wychowawczej głośnej jak diabli...)
--
Otrzymujesz tę wiadomość, ponieważ subskrybujesz grupę dyskusyjną
Google o nazwie „czartoryski_2015”.
Aby anulować subskrypcję tej grupy i przestać otrzymywać od niej
wiadomości, wyślij e-maila na
czartoryski_2015+unsubscribe@xxxxxxxxxxxxxxxx.
Aby zamieszczać posty w tej grupie, wyślij e-mail na adres
czartoryski_2015@xxxxxxxxxxxxxxxx.
Aby wyświetlić tę dyskusję w internecie, odwiedź stronę
https://groups.google.com/d/msgid/czartoryski_2015/197149161-b9549294a079e6a1f556db3a239d11b5%40pmq3v.m5r2.onet.
Więcej opcji znajdziesz na https://groups.google.com/d/optout